sobota, 14 września 2013

Akcja - reanimacja, czyli naprawiamy pokruszone cienie

Witajcie,
znów postowe plany miałam inne, ale mały wypadek w łazience natchnął mnie by pokazać Wam jak naprawić kosmetyki pudrowe.
No cóż... cień na brzegu umywalki plus kot i energicznie wchodzący do łazienki mężczyzna nie mogą skończyć się dobrze... Mój ukochany podwójny cień essence 3D wylądował na podłodze w stanie mocno naruszonym.
Od razu chciałabym Wam polecić ten kosmetyk, przed jak i po reanimacji :-) Mój w odcieniu 08 irresistible vanilla latte używałam z powodzeniem od kilku miesięcy, a właściwie zużycia w opakowaniu widać nie było. Ciemny kolor - przepięknie błyszczące beżowe złoto, jaśniejszy - kremowy, opalizujący na różowo. Cudo!



Wracając jednak do tematu... Umywalka + kot + mężczyzna = taki oto widok (rzecz jasna po wyzbieraniu wszystkich większych kawałków do pojemniczka):


Przy reanimacji cieni, które w opakowaniu były w kilku kolorach opcje są dwie. Albo cienie staramy się rozdzielić i wykonać dwa produkty, albo mieszamy je uzyskując zupełnie inny kolor. 
Z racji mej miłości do obu odcieni postanowiłam kawałki podzielić.


Potrzebny będzie nam też alkohol, który produkt najpierw dobrze wymiesza, a następnie wyparuje pozostawiając nam cień w kamieniu :-)
Mnie uratował:


...ale z powodzeniem możecie zastosować wódkę lub spirytus salicylowy.

Najpierw postanowiłam wymieszać ciemniejszy cień. Wszystkie kawałeczki przesypałam do naparstka (miarki) od syropu (czystej!) i bardziej rozdrobniłam, by w naszym gotowym cieniu nie było grudek.


Następnie wlałam spirytusu. Lałam prosto z butelki, więc nalało mi się go nieco za dużo (ale to nic złego, po prostu cień sechł dłużej). Wam radzę sięgnąć np. po strzykawkę.


Sięgnęłam po pojemniczek po cieniu i wlałam moje mazidło. Aby nadal mieć dwa kolory w pudełeczku, położyłam zapałkę, by cień nie wypłynął za daleko.


Czynność powtórzyłam dla jaśniejszego cienia. Delikatnie usunęłam zapałkę i wlałam produkt do pojemniczka.


Zostawiłam do przeschnięcia. Gdy cienie były już bardziej zbite, a większość alkoholu odparowała rozpoczęłam prasowanie :-)
Najpierw przykładałam ręcznik papierowy i pozwalałam mu wciągnąć nadmiar spirytusu.


Czynność kilka razy powtórzyłam, na koniec przyłożyłam papier w wytłaczanymi kwiatkami i docisnęłam uzyskując śliczny wzór na powierzchni.


I już! Zaprasowanym cieniom dałam jeszcze noc na doschnięcie i odparowanie.

Na koniec chciałabym nadmienić jedną rzecz. Próbować reanimować możecie zawsze, nie zawsze jednak efekt końcowy będzie zadowalający. Ja, prócz cieni, naprawiałam także róże do policzków. Jeden z nich używam do teraz, druki niestety zrobił się twardy jak skała i wylądował w koszu.
Trzymam kciuki za wasze naprawianie :-)

Na razie!

Kat.

6 komentarzy:

  1. Sposób znam, ale jeszcze nie miałam okazji go testować. Jakos nic nie chce mi się kruszyć :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niech się lepiej nic nie kruszy! ^^
      Dobrze jednak znać sposoby na akcję ratunkową :-)

      Usuń
  2. Ja muszę wykorzystać ten sposób, zawsze się obawiałam, że nie dam rady, ale może nie będzie tak źle skoro Tobie wyszło super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie ryzykujesz, bo taki pyłek i tak prędzej czy póxniej znów by się wysypał. Do kibelka np :D

      Usuń
  3. Super pomysł, ja mam akurat jedene cienie pokruszone więc muszę dziś troszkę pokombinować ;) dzięki za radę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Również sposób znam, ale jeszcze nie testowałam, mam mało cieni, bo wolę kredki czy sztyfty ;) A Tobie ładnie wyszło :)

    OdpowiedzUsuń