niedziela, 19 stycznia 2014

Świetny pisak od NYC

Cześć Kochani,
w końcu udało mi się zebrać, ogarnąć i wygospodarować chwilę by podzielić się z Wami nowością w mojej kosmetyczce :-) 

Od prawie dwóch miesięcy tworzyłam w głowie nowe posty, wykonałam kilka propozycji makijażu na święta i sylwestra, chciałam Wam pokazać kilka naprawdę dobrych produktów, które rzadko można spotkać w blogosferze, ale sprawy osobiste nie pozwoliły mi na chwilę sam na sam z aparatem i komputerem więc efektów nie ma co podziwiać... No dobra, ale do sedna :-)

Poszukiwałam na allegro sprzedawcy, który będzie miał w ofercie Seche vite jak i bronzer z W7. Znalazłam (choć nie było łatwo) :D Zrobiłam zakupy i z niecierpliwością czekałam na paczkę. Paczka przyszła, ale jak się okazało, zupełnie zapomniałam o zamówieniu Seche vite (no cóż...). 
W łapki wpadł mi jednak eyeliner w przepięknym odcieniu indygo, o którym dziś parę słów i zdjęć.



Zakupiony przeze mnie eyeliner NYC high definition w pisaku jest w odcieniu Indigo blue (widziałam jeszcze brązowy). Czarne, smukłe opakowanie mieści w sobie 1,6g produktu.




Producent zapewnia o dziesięciogodzinnej trwałości, precyzyjności i łatwości w aplikacji. 
Moja opinia: Ze wszystkim się zgadzam :-) Końcówka jest wygodna, odpowiednio miękka, cienko zakończona. Kolor jest intensywny, nawet po kilku aplikacjach eyelinera na cienie. 



Przy większym nacisku kolor jest bardziej wyraźny. Można wyczarować nim kreski od bardzo cienkich do porządnie grubych. Nie sprawdza się jednak do linii wodnej ze względu na wodną konsystencję.



Nie rozmazuje się, nie kruszy i nie ściera. Jest trwały. Nawet aż za bardzo... niestety ciężko go domyć. Dlatego też należy aplikować go ostrożnie. Niestety kreski gdzie zadrżała nam ręka nie poprawimy patyczkiem higienicznym.
Zrobiłam podejścia do eyelinera na "gołej" powiece, pokrytej bazą oraz na pokrytej cieniami. Na czystej powiece nieznacznie wyblakł po kilku godzinach, ale dzielnie przetrwał łzy :-) Na bazie lub cieniach trzyma się w stanie nienaruszonym cały dzień. 




Przy demakijażu nieco zrzedła mi mina... Kreska schodzi ale pozostaje średnio estetyczny ślad po niej, którego nie było w stanie pozbyć się mleczko, płyn micelarny ani żel do mycia twarzy. W końcu zejdzie... no dobra, po jakiś kolejnych dwóch dniach ;-) Na szczęście linia robi się na tyle blada, że korektor czy cienie są w stanie ją przykryć.



Cena: szokująco niska - 2-3zł
Ocena: 5
W sztucznym świetle prezentuje się tak:





W dziennym tak:

 


Produkt świetny, trwały, cena bardzo niska. Mam nadzieję na inne kolory z tej linii. Na stronie producenta występuje on w dwóch innych niż widziane przeze mnie odcienie - soft blach i extra black, w cenie ok.4 dolarów.

Znacie ten produkt? Ja go Wam polecam z czystym serduchem!

Kat.

1 komentarz: